Maroko skradło moje serce. Ta czarodziejska kraina, jak z baśni tysiąca i jednej nocy, uwodzi wszystkie zmysły. Wonne olejki i aromaty przypraw, magiczne kolory, opowiadacze baśni i etniczna muzyka lokalnych zespołów. Do tego przyjaźni i gościnni Marokańczycy. Lista nie ma końca, dlatego chciałabym się z Wami podzielić tym, co dla mnie było najważniejsze.
Oto moja subiektywna lista powodów, dla których warto odwiedzić Maroko.
1. Nadmorskie miejscowości – dla szukających magii i relaksu
Cisza, spokój i błogi relaks. Taghazout to idealne miejsce nie tylko do serfowania.
Choć Maroko kojarzy się przede wszystkim z egzotycznymi bazarami i wyrafinowaną architekturą, jest także idealnym miejscem na wypoczynek.
Pojechałam tam z przyjaciółką i obie bardzo potrzebowałyśmy relaksu po dość stresującym roku. Dlatego, zanim wyruszyłyśmy do Marrakeszu, który był główną atrakcją w naszym planie, postanowiłyśmy podarować sobie kilka dni błogiego wypoczynku.
Idealnym miejscem okazała się mała nadmorska miejscowość Taghazout.
To dawna wioska rybacka leżąca 20 kilometrów na północ od Agadiru. Lśniące w słońcu błękitne i białe domy, wąskie uliczki, małe sklepiki i lokalne knajpki – te wszystkie atrakcje można zobaczyć w ciągu zaledwie 15-minutowego spaceru. Taghazout, choć jest niewielką miejscowością, daje przedsmak marokańskiej kultury. Typowe marokańskie domy, meczet, sklepiki z rękodziełem i małe budki z pysznym lokalnym jedzeniem. A wszystko to bez tłumów, zgiełku i hałasu.
Wąskie uliczki, wszędobylskie koty i wielbłądy przy plaży ?. A po spacerze można spróbować miętowej herbaty – najbardziej popularnego marokańskiego napoju.
Największą zaletą tego miejsca jest jednak ciągnąca się przez ponad 6 kilometrów piaszczysta plaża. Nie ma tu dużych hoteli i typowego turystycznego zgiełku. O wschodzie słońca można pójść na zajęcia jogi, a w ciągu dnia cieszyć się słońcem i urokami plaży. Ogromne fale przyciągają serferów z całego świata, ale dla mnie był to przede wszystkim punkt widokowy na piękne zachody słońca.
Magiczne zachody słońca i niezliczone okazje do zrobienia pięknych zdjęć. No i w tym świetle przepięknie lśni „ręka Fatimy” – amulet, który ma chronić przed „złym okiem” oraz przynieść błogosławieństwo, moc i siłę.
2. Magiczny Marrakesz – feeria barw i najsłynniejszy na świecie bazar
Marrakesz położony jest u podnóża ośnieżonych gór Atlas. Z Taghazout można tu dojechać w 3 godziny. My dotarłyśmy tam autobusem.
Jeśli któraś z Was zdecyduje się na podróżowanie po Maroko autobusem, polecam firmy: CTM i Supratours . Obydwie zostały przez nas sprawdzone i z ręką na sercu mogę je polecić. Rozkład jazdy sprawdza się na stronie internetowej tych przewoźników, a bilety kupuje się na dworcu (w przypadku Agadiru jest to Gare Routiere na Avenue Abderrahim Bouabid). Trzeba tylko uważać, żeby nie wsiąść do lokalnego autobusu, bo zatrzymuje się na wszystkich przystankach i jedzie 5 godzin. Po drodze mogłyśmy zobaczyć niezwykłą atrakcję – kozy na drzewach araganowych, podobno taki widok jest tylko w okolicach Agadiru. Niestety nie zdążyłam zrobić zdjęć.
Sam Marrakesz oszałamia feerią barw. Palone róże, błękity, kobalty…To naprawdę niezwykła uczta dla oczu.
Główną atrakcją Marrakeszu jest Medyna, czyli najstarsza część Marrakeszu. Znajduje się tu kilka imponujących zabytków pochodzących z różnych okresów, no i oczywiście najsłynniejszy na świecie targ.
Minerały, przyprawy, soczyste owoce i przyjaźni sprzedawcy i wiele innych atrakcji można zobaczyć na najsłynniejszym bazarze świata
Centrum medyny stanowi olbrzymi plac Jemaa el-Fna. Właśnie tam mieści się najsłynniejszy na świecie targ, czyli souk.
Możemy kupić tu niemal wszystko. Przyprawy (ja kupiłam mieszankę przypraw do tradycyjnej marokańskiej potrawy tażin i oczywiście szafran), owoce (tak pięknych nie widziałam jeszcze nigdy!!), warzywa, olejki (w tym słynny marokański olejek araganowy), rękodzieło, ceramikę i przepiękne tkaniny (naszą uwagę zwróciły szczególnie dywany i szale). Moja przyjaciółka akurat była na etapie urządzania nowego mieszkania, kupiła dywan i lampy w bardzo atrakcyjnych cenach. I tak – należy się targować!!! Po pierwsze dlatego, że taka jest tradycja (choć do dobrego tonu należy, żeby targ zakończyć zakupem), po drugie wyjściowe ceny są naprawdę mocno zawyżone. Na przykład szal, którego pierwotna cena wynosiła 600 dirhamów, można było ostatecznie kupić za 100 dirhamów, (1 marokański dirham to ok 0,39 zł lub 0,09 euro).
Souk to także miejsce, gdzie można spróbować specjałów marokańskiej kuchni. Najsłynniejszy jest tażin (tadżin) – sycące danie z duszonych warzyw i mięsa, najczęściej jagnięcego, zamknięte w glinianym naczyniu z charakterystyczną stożkową przykrywką.
Warto wiedzieć, że marokańskie potrawy stanowią często mieszankę smaków słodkiego i pikantnego i są mocno doprawione ziołami i przyprawami – cynamonem, imbirem, szafranem, kminkiem, kurkumą i pieprzem.
Po zwiedzeniu słynnego targu zatrzymałyśmy się na tażin – specjał marokańskiej kuchni
Gdy zapada zmrok to miejsce zmienia się nie do poznania. Rozświetlają się setki lampionów, a plac zamienia się w centrum kulturalne – występują tu akrobaci, grajkowie i śpiewacy.
3. Riady – nocleg w bajkowej scenerii
Będąc w Marrakeszu, postanowiłyśmy się zatrzymać w riadzie. To tradycyjny, marokański dom, z wewnętrznym ogrodem lub patio, bez dachu. Ten, w którym nocowałyśmy, miał także basen. Architektura riadów ma związek z kulturą islamu. Takie budownictwo sprawiało, że kobiety nie musiały opuszczać domów: miały w nim zapewnioną prywatność, a jednocześnie była to namiastka zewnętrznego świata. Wszystkie pokoje w riadzie mają wyjścia na dziedziniec, gdzie jest zawsze trochę chłodniej. Dzięki temu przebywanie tam przyjemnie chłodzi, nawet w największy upał. Nasz hotel, mimo, że był ulokowany w samym centrum medyny, był bardzo cichy i spokojny. Typowa marokańska architektura, piękne kolory, znakomita kuchnia i naprawdę gustowne pokoje sprawiły, że czułyśmy się tam jak w raju. Dodatkowym atutem okazał się piękny taras na dachu budynku, z którego mogłyśmy podziwiać panoramę Marrakeszu oraz wschody i zachody słońca.
Typowe dla Maroka kolory i architektura, pokoje z witrażowymi oknami i tarasy na dachu hotelu. To naprawdę warto zobaczyć!
4. Świątynia piękna i mody – ogrody Jardin Majorelle i Muzeum Yves Saint Laurenta
Jardin Majorelle w Marrakeszu to jeden z najsłynniejszych ogrodów na świecie. Jego nazwa pochodzi od nazwiska założyciela, francuskiego malarza Jaquesa Majorelle. W 1980 roku kupił go Yves Saint Laurent wraz ze swoim partnerem Pierre Bergé. Znajdują się tam niezliczone gatunki egzotycznych roślin, fontanny i przepiękne muzeum kultury berberyjskiej, w którym odtworzono wygląd i klimat nocnej pustyni pod rozgwieżdżonym, czarnym niebem (niestety w środku nie można robić zdjęć).
W tym magicznym ogrodzie, na powierzchni aż jednego hektara, można zobaczyć różne gatunki palm i kaktusów, oczka wodne z pływającymi liliami, kwiatami lotosu i złotymi rybkami, a wzdłuż ogrodu zaaranżowany został las bambusowy. Bajkowy charakter podkreślają niesamowite kolory, charakterystyczne dla tego miejsca – intensywny kobalt z akcentami żółtego.
Ogród Majorelle i Muzeum Yves Saint Laurent to punkty obowiązkowe dla wielbicieli sztuki i mody
Niedawno, bo w październiku 2017 roku zostało otwarte muzeum Yves Saint Laurent, poświęcone temu słynnemu artyście i projektantowi mody.
Niestety także tam nie wolno było robić zdjęć. Jednak gorąco Wam polecam to miejsce. Przylega ono do Jardin Majorelle i jest co najmniej równie piękne, a na pewno niesamowicie inspirujące.
„Marrakesz nauczył mnie kolorów”, mawiał Saint Laurent. „Przed nim wszystko było czarne”. Muzeum Yves Saint Laurent wykrojono (tak jak robi się wykrój sukni ?) z kamienia. W kosztującym 17 milionów dolarów budynku z terakoty zgromadzono ponad tysiąc eksponatów związanych z życiem i twórczością wielkiego krawca: ubrań, dodatków, szkiców, zdjęć, obrazów i rzeźb.
W muzeum znajduje się także księgarnia poświęcona artyście, wystawa jego grafik, a także sala kinowa, w której wyświetlany jest film o jego twórczości. Będąc tam, zrozumiałam, że dla Yves Saint Laurent moda była jedną z dziedzin sztuki, jak rzeźba czy malarstwo. Ubierał kobiety w piękno i pewność siebie, dowodząc, że najważniejszy jest styl i wierność sobie.
Na koniec, chciałabym się z Wami podzielić kilkoma praktycznymi informacjami, które być może się Wam przydadzą. Sama ich poszukiwałam, zanim pojechałam do Maroko
Maroko: Praktyczne porady i informacje
Kobiety w podróży – my byłyśmy bez męskiego towarzystwa i wiele osób nas przestrzegało przed niebezpieczeństwami. Ale czułyśmy się tam naprawdę bezpiecznie. Wszyscy byli mili i pomocni, nikt nas nie zaczepiał, ani nie napastował. Jednak przestrzegałyśmy pewnych zasad bezpieczeństwa. Nie wychodziłyśmy po zmroku w miejsca oddalone od turystycznych szlaków. W miastach ubierałyśmy się z szacunkiem do miejscowej kultury, bez dekoltów i odsłoniętych nóg.
Potrzebne dokumenty – oczywiście paszport. Mi żaden inny dokument nie był potrzebny
Szczepienia – absolutnie nie są potrzebne
Jak tam dotrzeć – można na własną rękę samolotem do Marrakeszu lub z biurem turystycznym (np. Itaka, TUI). Na miejscu polecam autobusy linii CTM i Supratours lub wynajęcie samochodu.
Waluta – najlepiej wziąć euro i wymienić potrzebna kwotę na miejscu. Najkorzystniej jest to zrobić w banku. Mniejsze kwoty można także wymienić w hotelu lub sklepie, ale już po mniej korzystnym kursie.
Na co uważać – przede wszystkim na kwestie związane z higieną i jedzeniem. Absolutnie nie polecam pić niczego, co może być zmieszane z wodą niebutelkowaną (np. soki warzywne i owocowe). Warto wziąć ze sobą elektrolity, antybakteryjny żel, coś przeciwgorączkowego (ja się trochę przeziębiłam, ale nie wiem, czy na miejscu, czy w samolocie ?).
Jak się porozumiewać – Marokańczycy dobrze posługują się językiem francuskim i angielskim. Na bazarach możemy usłyszeć także rosyjski, niemiecki, a nawet polski :)
Co warto przywieźć – to już sprawa subiektywna. Maroko słynie z wyrobów skórzanych, tkanin (szczególnie dywanów), olejku araganowego, przypraw, wyrobów glinianych, biżuterii. Trzeba jednak uważać na jakość no i …nadbagaż ?. Ja postawiłam na kolekcjonowanie wrażeń, zamiast rzeczy. Zrobiłam tysiące zdjęć i to właśnie przywiozłam z baśniowego Maroka.
Na koniec chciałam Wam polecić magię w lokalnym wydaniu – bo nawet Kraków potrafi być magiczny, jeśli odpowiednio zaplanuje się tam wypad na weekend.