Asia to kobieta bliska mojemu sercu. Jej droga do samej siebie jest dla mnie prawdziwą inspiracją. Jestem jej wdzięczna, że zgodziła się podzielić swoim doświadczeniem. Moment, w którym rozmawiamy jest dla niej i jej rodziny wyjątkowy. Nowy dom, nowy etap w życiu, ale przede wszystkim nowy, mały człowiek, którego przyjęli do rodziny.
W jakim momencie życia teraz jesteś?
To pytanie, które mnie prześladuje od kilku miesięcy i cały czas odkrywam dla siebie nowe odpowiedzi. Jestem w dość szczególnym momencie życia. Właściwie wszystko zmieniłam lub zmieniam. Takim punktem zwrotnym dla mnie były problemy zdrowotne, które mogę powiedzieć z perspektywy kilku lat, zatrzymały mnie w pędzie życia i wymusiły te pierwsze zmiany – inny styl odżywania i dbania o siebie, wsłuchiwania się w moje ciało i zaopiekowania się nim. Ale poza tym mocno dojrzałam i doceniłam to, co mam i przede wszystkim kogo mam w swoim życiu. Postawiłam też na siebie i odkrywanie siebie. Od roku w naszej rodzinie jest kolejna cudowna istota, która mocno przewróciła do góry nogami moje życie. Idąc za ciosem zmieniliśmy mieszkanie, bo było za małe, przeprowadziliśmy się do innego miasta, gdzie jest wolniej i wreszcie dokonuję zmian zawodowych, żeby móc połączyć macierzyństwo z pracą. Wszystko dzieje się lawinowo, ale tak miało być. Sama mi jakiś czas temu powiedziałaś, że ostatni rok jest dla mnie przełomowy i faktycznie coś w tym jest. Słucham, obserwuję i idę za tym, co mi się pojawia w życiu. Teraz mam czas działania.
Czy jest ktoś, kto był dla Ciebie inspiracją?
Ten rodzaj pytań jest dla mnie zawsze najtrudniejszy. Od niedawna wiem dlaczego. Miałam to szczęście, że zrobiłam badanie, które wskazuje naturalnie talenty, a jednym z moich najmocniejszych talentów jest indywidualizacja. Różnice między ludźmi, ich unikalność i niepowtarzalność – udaje mi się w napotkanym człowieku zobaczyć coś co mnie zainteresuje, często porusza. Daleka jestem od idealizowania czy stawiania kogoś w roli mojej największej inspiracji. Wiem tylko, że jak ma się włączony radar na odbieranie, uczenie się od ludzi, każdy dzień może przynieść coś nowego.
Czym jest dla Ciebie dojrzała kobiecość?
To dla mnie chyba moment w życiu kobiety, kiedy wszystko to, co jest dla niej drogowskazem, odpowiedzią i inspiracją ma przede wszystkim w sobie. Nie musi już tak często szukać uwagi, aprobaty czy docenienia w świecie zewnętrznym. Kreuje swój świat, podąża obraną ścieżką i naturalnym rytmem życia – wie kim jest i po co jest na tym świecie i czuje się z tym dobrze! Może to daleka od rzeczywistości wizja, ale mnie mocno pociąga.
Jak wyglądała twoja droga do macierzyństwa?
Moja droga do macierzyństwa nie była łatwa, to na pewno. Cały czas jest to temat, który powraca, mimo że już jestem mamą od wielu miesięcy – mamą adoptowanego chłopca. Jestem osobą, która na co dzień raczej jest optymistką, więc trzymałam się dzielnie, ale czas, w którym intensywnie się leczyłam, odbywałam wizyty lekarskie i właściwie większość czasu myślałam tylko o tym, czemu znowu nie udało nam się zajść w ciążę, nie był najszczęśliwszym okresem w moim życiu. Trwało to długo – 7 lat. Cieszę się, że tylko tyle i że znaleźliśmy w sobie jako rodzina siłę, żeby zdecydować się na inną drogę. Mieliśmy dużo szczęścia, bo trafiliśmy na wyjątkowych ludzi, wrażliwych i z misją pomagania i nasz synek jest zdrowy. W czasie, kiedy przygotowywaliśmy się do adopcji, że względu na to, że ośrodek adopcyjny był w innym mieście, odbyliśmy wiele podróży i przegadaliśmy setki godzin z moim mężem. To był rok, kiedy najwięcej w życiu nauczyłam się o sobie i odpowiedziałam sobie na najważniejsze pytania. Może nigdy nie byłabym w tym punkcie życia, gdybyśmy tego nie przeżyli. Rodzicielstwo to duże wyzwanie i zawsze wiąże się z ryzykiem i chyba nie ma znaczenia czy nasze dziecko jest biologiczne czy adoptowane. Ale cały czas nie zmieniłam zdania, co to tego, że adopcja jest szczególna, bo tu my sami świadomie decydujemy, na co jesteśmy gotowi, jakim dzieckiem będziemy potrafili się zaopiekować, na jakie kompromisy np. w przypadku chorób i obciążeń dziecka mogę się zgodzić. To jest mieszanka wybuchowa – bardzo racjonalnych i emocjonalnych elementów, które musisz rozważać. I jedna wielka niewiadoma. Nie ma właściwie chwili błogiego oczekiwania na cud, poczucia, że mam kontrolę. I dla kogoś, kto jest małym kontrolfreakiem jak ja, to było obciążające. Niemniej jednak było warto i to jedna z tych decyzji, z których jestem najbardziej dumna.
Co chciałabyś powiedzieć kobietom, które rozważają adopcję?
Spróbujcie i poszukajcie odpowiedzi czy to droga dla Was i Waszej rodziny. To klucz, czy Ty i Twój partner (w Polsce niestety tylko mąż i to z kilkuletnim stażem), jesteście gotowi na adopcję i czy chcecie spróbować. Czy jesteście gotowi, by wychowywać dziecko, które zawsze będzie miało dwie pary rodziców i to będzie cześć jego historii. Ja sama, jak czasem myślę o przyszłości, mam sporo obaw, ale na tym etapie obrazek ten przesłania mi codzienność i poznawanie się.
Co Cię nakręca, interesuje?
Najbardziej nakręca mnie uczenie się nowych rzeczy. Jedną z takich moich ostatnich miłości jest malarstwo. I to Ty jesteś sprawczynią całego zamieszania. Kilka lat temu namówiłaś mnie na niesamowity kurs malarski i od pierwszych zajęć wiedziałam, że to taka aktywność, która nie dość, że mnie wzbogaca, jako człowieka, to jeszcze daje duże pole do rozwoju. Jak teraz przeglądam zdjęcia moich obrazów, to widzę, że te godziny z pędzlem zaprocentowały i jestem szczęśliwa, że mimo wielu obowiązków z małym dzieckiem i pracą, znajduję czas na malowanie. To taki czas dla mnie, oderwanie głowy, forma medytacji. Dopiero po kilku dniach dochodzi do mnie co na danym obrazie jest i jaki kawałek siebie tam zostawiłam. Lubię wszystko to, co wiąże się z kreacją – od zawsze interesowałam się muzyką, wnętrzarstwem, dużo czytam. Kocham podróże i pyszne jedzenie i rozmowy przy winie w babskim gronie. Lubię też wiedzieć, jak o siebie dbać i żyć zdrowo, ale nie jestem ortodoksyjna w tym temacie.
PRZECZYTAJCIE TAKŻE: Wywiad z Agnieszką Liszką-Dobrowolską. Była pracownica korporacji, była minister w rządzie, aktualnie odkrywa biznes w internecie i opowiedziała mi o życiowych zmianach, trudnych wyborach i podążaniu własną drogą.
Jak znajdujesz równowagę między życiem zawodowym, rolą żony i mamy a swoimi zainteresowaniami? Jak to godzisz?
Nie godzę i nie do końca sobie z tym radzę. To jest największa moja frustracja, bo tyle rzeczy bym chciała zrobić, mam tyle pomysłów, ale nie da się wszystkiego pogodzić. Już nie wierzę w magiczne rozwiązania i strategie. Życie to zweryfikowało. Teraz szukam w sobie cierpliwości, żeby ten czas dobrze przeżyć i nie żałować, że na jakimś polu, może nie dzieje się tak jakbym chciała. Na wszystko przyjdzie czas – „ciesz się tym co masz teraz” – to moja mantra.
Pogadajmy trochę o babskich sprawach. Jak określiłabyś swój styl? Co w modzie Cię inspiruje?
Łączę skrajności – coś eleganckiego ze sportowym, stonowane kolory z bardzo ekscentrycznym dodatkiem, stare z nowym. Nie mam jednego stylu, choć najbliżej mi do stylu francuskiego. W mojej szafie mam chyba tylko jedną parę szpilek, ale za to dużo torebek i płaszczy. Jestem zachwycona nowym trendem w modzie i mediach, który promuje naturalność i różnorodność. Uwielbiam patrzeć na ludzi na ulicy i analizować co mi się w nich podoba, co ich wyróżnia, szukać takich małych atrybutów piękna – piegów, dziurek w policzku, burzy loków, pięknie dobranej biżuterii. I chyba taki jest mój styl – wygodny, świadomy w kwestii koloru i kroju z kreatywnym dodatkiem.
Jak o siebie dbasz? Jaka jest twoja ulubiona forma pielęgnacji? Może masz swój urodowy sekret?
Teraz dbam o siebie mniej, niedosypiam i zeszło to na dalszy plan. Ale jakbym miała wskazać kilka elementów, które moim zdaniem bardzo wpływają na samopoczucie i wygląd, to na pewno sen, zdrowe jedzenie, brak używek i spokój, który rozumiem jako niski poziom stresu w życiu. Jak któryś z tych elementów tracę z mojego radaru i zaniedbuję, to od razu gorzej wyglądam. Obserwując siebie doszłam też do tego, że im mniej kosmetyków, tym lepiej. Im mniej makijażu (poza moją ukochaną różową szminką), tym lepiej. W gorsze dni zajmuję głowę innymi tematami i nie użalam się na tym, że czas leci i już nie będę wyglądać jak 10 lat temu :).