Menopauza – pełnia dojrzałej kobiecości
29 grudnia 2020

Menopauza to nie tylko zmiany biologiczne. To często początek nowego życia. Tylko od nas zależy jego jakość.
Ewa Klepacka-Gryz – znana psycholog i terapeutka specjalizująca się m.in. w tematyce rozwoju i dojrzałej kobiecości, napisała: „Bez względu na to, czy masz trzydzieści kilka lat, czy też dobiegasz do pięćdziesiątki, jeśli czujesz wewnętrzną potrzebę zwolnienia tempa życia, wycofania się ze świata, zdystansowania do problemów bliskich Ci ludzi, postawienia na siebie, zmienienia czegoś w swoim życiu, to znak, że rozpoczął się Twój proces budzenia dojrzałej kobiecości. Nie buntuj się przeciwko niemu, bo to na nic się nie zda. Możesz oczywiście pogrążyć się w rozpaczy, poddać wyrzutom sumienia, szukać pomocy lekarza czy psychologa, ale… zewu natury nie sposób zagłuszyć.
Czy chcesz tego, czy nie, w Twoim sercu pojawia się nieodparta tęsknota za wolnością, niezależnością i chęcią zmiany swojego dotychczasowego życia. Jeśli jej nie zauważysz albo sprzeciwisz się jej, Twoje ciało zacznie chorować, poczujesz się nieszczęśliwa. Pamiętaj, że życie każdej z nas biegnie od znajdowania odzwierciedlenia i potwierdzenia własnej wartości w oczach innych, ważnych dla nas osób, do zwrócenia się do wnętrza, ku samej sobie. Właśnie od tego momentu wewnętrznego niepokoju, braku sił do zajmowania się problemami innych ludzi, pragnienia zajęcia się sobą, zaczyna się wewnętrzny proces wchodzenia w dojrzałość.”
Ten piękny tekst jest dla mnie kwintesencją zmian, jakie następują w kobiecie w okresie menopauzy. Taka też była moja historia.
Menopauza – moja historia
Tuż po czterdziestce weszłam w gwałtowny okres zmian hormonalnych przyspieszony kuracją po operacji endometriozy. Najpierw w sposób sztuczny, a potem naturalny, przyszła do mnie pani Menopauza i rozgościła się na dobre.
Czy przywitałam ją, jak na osobę świadomą przystało z otwartymi rękami? Przeciwnie. Najpierw poczułam ogromny bunt. Myślałam, że mam jeszcze czas na wszystko, łącznie z dziećmi. Myślałam, że menopauza dotyka duuuuużo starsze kobiety, myślałam, że moja kobiecość i seksualność związana jest z płodnością.
Do tego stanęłam przed dylematem, czy rozpocząć kurację hormonalną. Reakcje organizmu były więcej niż gwałtowne. Fale gorąca, kołatania serca, rozkojarzenie i luki w pamięci, gwałtowne tycie, no i wahania nastroju. Wściekłość, rozpacz, łzy, z powodów, których nie potrafiłam nazwać.
Równocześnie z fizycznymi i emocjonalnymi objawami, zaczęłam się bardzo zmieniać. Miałam mocne sny, które wyraźnie pokazywały mi, co w moim życiu już mi nie służy. Przestałam tolerować towarzystwo niektórych osób, choć wcześniej odbierałam je jako przyjazne. Potrzebowałam więcej spokoju, ciszy, natury. Zaczęłam też zadawać sobie pytania o sens swojej pracy i o to, co tak naprawdę chcę wnieść do świata.
Nie czułam, że moja kobiecość się skończyła, choć na pewno przeżyłam rodzaj żałoby za spełnieniem się w macierzyństwie. Ewidentnie to, co czytałam i o czym słyszałam w mediach stało w sprzeczności z moim doświadczeniem. Zaczęłam więc szukać informacji.
Gdzie znalazłam pomoc
Niestety Internet jest pełen negatywnego obrazu tego okresu w życiu kobiety. Większość tekstów, na jakie trafiałam widziało kobietę dojrzałą jak wielki zbiór dolegliwości i problemów. Suchość skóry, nietrzymanie moczu, osteoporoza, tycie, zanik libido, wypadanie włosów…lista była bez końca. Instynktownie czułam, że to wynaturzony obraz, który deprecjonuje kobietę w okresie, gdy przestaje miesiączkować. Do tego to słownictwo – „przekwitanie”, „ustanie czynności jajników’, itp. Przypomniałam sobie wtedy wspaniałą książkę, która jest emocjonalną i zdrowotną biblią kobiety „Ciało kobiety, mądrość kobiety” dr med. Christiane Northrup.
Szukałam książki tej autorki o dojrzałej kobiecości i zmianach w tym okresie. Znalazłam, ale w języku angielskim. „Wisdom of menopauze” stała się moją najważniejszą lekturą w tym czasie. Od niedawna jest już w Polsce polski przekład: „Mądrość Menopauzy”. Ta książka bardzo mi pomogła w spojrzeniu na okres menopauzy jak na wspaniały czas transformacji, dzięki któremu staję się najlepszą wersją siebie. Pokazywała menopauzę jako wielki dar, a nie chorobę czy dolegliwość. Jednocześnie, autorka jako lekarka, pracująca z tysiącami kobiet, dzieliła się rzetelną wiedzą medyczną i historiami swoich pacjentek.
Dla tych z Was. Które chciałyby tę książkę kupić specjalny rabat 15% z kodem: WHITEHAIR Link do książki znajdziecie tutaj
(rabat obowiązuje też na inne książki w sklepie)


Mądrość menopauzy
„Mądrość Menopauzy” mogłaby mieć także tytuł: Ciało kobiety, mądrość kobiety 40+. Prezentuje przemiany wieku dojrzałego i okresu menopauzy nie jako zestaw uciążliwych fizycznych objawów, które trzeba wyleczyć lub przeczekać, ale rewolucję ciała i umysłu, która otwiera przed kobietą możliwości wzrostu, jakich nie miała od czasu dojrzewania.
Mądrość menopauzy to kompendium wiedzy zdrowotnej i emocjonalnej dla kobiety 40+.
Odpowiada między innymi na następujące pytania:
- Jakie procesy zachodzą w ciele kobiety w wieku średnim i czy należy się nimi niepokoić?
- Co ciało kobiety chce przekazać za pomocą menopauzalnych symptomów?
- Jak dbać o zdrowie piersi i narządów obszaru miednicy?
- Co można zrobić, by uniknąć osteoporozy i wzmocnić swoje kości?
- Jak odświeżyć i odmłodzić swoje życie seksualne po pięćdziesiątce?
- Jaka dieta pomoże uniknąć nadciśnienia i cukrzycy, a pozwoli zachować formę i zdrowie na lata?
- Co kobieta potrzebuje wiedzieć o terapii hormonalnej?
- Jak porozumieć się ze swoimi emocjami i uczuciami podczas przemiany?
- Co można zrobić, by zadbać o swój sen, pamięć i kondycję psychiczną?
- Jakiej pielęgnacji potrzebuje dojrzała skóra?
- Czy wiek średni to dobry czas, by tworzyć, planować i zaczynać od początku?
Dla tych z Was. Które chciałyby tę książkę kupić specjalny rabat 15% z kodem: WHITEHAIR Link do książki znajdziecie tutaj
(rabat obowiązuje też na inne książki w sklepie)

Menopauza – teraz i kiedyś
Dr med. Christiane Northrup przywołuje w „Mądrości menopauzy” przełomowe badania dr Lydii Bronte, byłej dyrektor Aging Society Project1 i autorki książki The Longevity Factor (HarperCollins, 1993), z których wynika, że wiele osób będzie realizować trzy różne kariery w trakcie całego swojego życia. Bronte twierdzi, że pierwsza z nich będzie prawdopodobnie realizowana w wieku 30 i 40 lat, druga w wieku 50 i 60, a trzecia – 70. Prawie u połowy przebadanych przez dr Bronte szczyt możliwości twórczych rozpoczynał się w wieku około 50 lat i w wielu przypadkach trwał przez następne 25–30 lat. To oznacza, że nowy wiek średni zawiera się pomiędzy 50 a 80 rokiem życia!
Menopauza – przygotowanie do transformacji
W wieku średnim staje się dla nas dostępne więcej energii psychicznej niż kiedykolwiek wcześniej. Jeśli dążymy do tego, by pracować nad sobą, naszymi relacjami i celem życiowym – wtedy odkryjemy, że mamy dostęp do wszystkiego, czego potrzebujemy, by na nowo powrócić do życia jako zdrowsze i bardziej odporne kobiety – gotowe, by ruszyć z radością w drugą połowę życia.
Christiane Northrup pisze, że proces transformacji może zakończyć się sukcesem tylko jeśli staniemy się aktywne na dwa sposoby.
Po pierwsze, musimy przyjąć pełną odpowiedzialność za problemy w naszym życiu. Jest to najtrudniejszy krok i jednocześnie najbardziej wyzwalający. Potrzeba wielkiej odwagi, by przyznać się do udziału w sprawach, które poszły źle, i zaprzestać widzenia siebie tylko jako ofiary kogoś lub czegoś poza nami.
Drugi wymóg transformacji jest trudniejszy na dłuższą metę. Musimy być gotowe poczuć ból straty czy smutku za tymi częściami naszego życia, które pozostawiłyśmy
za sobą. Koniec jakiejkolwiek znaczącej relacji lub dowolnej znaczącej fazy naszego życia, nawet tej, która uczyniła nas nieszczęśliwymi lub blokowała nasz pełen rozwój i spełnienie, odczuwane są jak śmierć. Aby z tego miejsca pójść dalej, musimy w pełni poczuć smutek straty i żalu wobec tego, co mogłoby się stać, a co nigdy się już nie stanie. A potem musimy się podnieść i ruszyć w kierunku nieznanego.

Menopauza – ważne emocje
Tak, jak pisałam – dla mnie czas menopauzy był także okresem gwałtownych emocji, których wtedy nie rozumiałam. Nauczyłam się już, że emocje i ciało mają swoją mądrość i chcą mi coś powiedzieć, ale nie potrafiłam odkleić się od stereotypów „menopauzalnych wahań nastrojów”, które napiętnują kobietę w tym tak ważnym czasie. Dr Christiane Northrup pisze, że dla wielu kobiet, jeśli nie dla większości, częścią procesu odzyskiwania siebie jest bliski kontakt z gniewem, który powstaje z powodu niezaspokojonych i nieuznanych potrzeb.
Dla mnie to było odkrycie, że gniew jest emocją, której potrzebuję. Mam do niego prawo. A przez lata byłam tresowana na „grzeczną dziewczynkę”, która ma spełniać potrzeby innych. Menopauza była dla mnie doświadczeniem, w którym czułam wiele trudnych uczuć. Jednak wiedziałam, że przez lata je w sobie gromadziłam i teraz już nie chcę ich tłumić. Doświadczyłam wiele trudnych sytuacji, w których starałam się być „dzielna”. Teraz chciałam być po prostu sobą.
Menopauza – narodziny nowej, dojrzałej kobiety
Pięknie pisze o tym dr Christiane Northrup: „Najbardziej szczere i bezpośrednie wewnętrzne ja, które przez lata próbowało zwrócić na siebie uwagę, za pośrednictwem hormonów czyni ostateczną próbę, by nakłonić nas do zajęcia się nagromadzonymi potrzebami, brakami i pragnieniami. To prawdopodobnie przemieni się w wielki, emocjonalny kryzys, czekający na każdą kobietę, która podejmie walkę o nowe życie; to, które pomieści jej wzrastające ja. W menopauzie możemy ruszyć z miejsca, w którym się zatrzymałyśmy w okresie dojrzewania. To czas, by dokończyć rozpoczętą pracę.
Menopauza – czas na kreatywność
Nie przez przypadek odkryłam nowe pasje właśnie w okresie zmian hormonalnych. Po czterdziestce zaczęłam malować, pisać, poszłam na studia psychologiczne, uzupełniłam swoje doświadczenie biznesowe i wiedzę humanistyczną o kompetencje trenerskie. Mądrość menopauzy postawiła przede mną ważne pytanie. W jaki sposób chce spędzić drugą połowę swojego życia. Zaniedbane pragnienia i marzenia nie chciały już dłużej czekać.
Autorka „Mądrości menopauzy” zwraca uwagę, że to nie przypadek, że słowo menopauza kojarzy się z „przerwą od mężczyzn” (ang. menopause; men – mężczyźni i pause – pauza, przerwa). W rzeczywistości nie potrzebujemy się separować od mężczyzn dosłownie. Potrzebujemy raczej skupić się na nas samych, zamiast spędzać tak wiele czasu i poświęcać tak wiele wysiłku, by ich zadowolić. Wraz z końcem okresu płodności nasze energie kreatywności zostają uwolnione. Chcemy poświęcić sobie więcej uwagi, tworzyć, podróżować, być może pójść na nowe studia. To jest czas, by na nowo odkryć siebie jako kogoś więcej niż tylko czyjąś matkę, żonę czy pracownicę.
Dla tych z Was, które potrzebują więcej informacji o naturalnych sposobach na dolegliwości menopauzy zapraszam do artykułu:Ziołowe kuracje na dolegliwości menopauzy

A książkę polecam z całego serca!
Rabat 15% z kodem: WHITEHAIR pod linkiem:https://cojanato.pl?ref=1658
Podziel się
3 Komentarze16 Minuty
Słynne modowe cytaty, czyli słów kilka o dojrzałym stylu
13 sierpnia 2019

Co definiuje styl dojrzałej kobiety? Co jest dla niej inspiracją? Odpowiedzi szukam w słynnych modowych cytatach.
Czy pamiętacie, jaką metamorfozę przechodził wasz styl w ciągu mijających dekad? Kiedy o tym myślę to widzę, że w moim przypadku chodziło nie tylko o modę i zmieniającą się figurę. To cała moja historia. Studentka filozofii nosiła długie spódnice i czesała się w kok. Dziennikarka i redaktorka to czas bojówek i t-shirtów. Młoda kobieta po przejściach, szukająca miłości lubiła kobiece sukienki. W końcu poważna funkcja zawodowa to etap garsonek i marynarek.
Jak jest dzisiaj? Inspiracji szukałam w słynnych modowych cytatach.
A zdjęcia ilustrujące materiał zostały zrobione w ogrodzie zaprojektowanym przez słynnego projektanta mody Yves Saint Laurenta :-)

Słynne modowe cytaty – moja strategia stylu
Styl to wiedza kim jesteś i co chcesz powiedzieć, bez przejmowania się opinią innych – Gore Vidal
Często kobiety piszą do mnie, że po czterdziestce lub po pięćdziesiątce przyszedł w ich życiu czas odnajdywania swojego prawdziwego ja, swoich autentycznych wartości. „Teraz wszystko mogę, nic nie muszę” – to zdanie pada bardzo często. Te poszukiwania mają odzwierciedlenie także w sposobie ubierania się. Jesteśmy dojrzałymi kobietami i szukamy tego, co najlepiej określi kim jesteśmy i jak chcemy być postrzegane. Dochodzi do głosu nasza kreatywna część, która chce się silniej wyrazić, także poprzez ubiór. Moda, styl, ciuchy, to temat, który jest dla nas kobiet ważny. Zaczynamy odważniej żyć i odważniej się ubierać. Dziś kobiety po czterdziestce na pewno nie są przezroczyste. Mają większą świadomość siebie i siłę, by to pokazać światu!
Moda przemija, styl pozostaje – Coco Chanel
Trendy przestały być wyznacznikiem stylu. W modzie dozwolone jest niemal wszystko, a stylową kobietę poznaję zawsze po tym, że…nie zwraca uwagi na modę. „Jeśli chodzi o własny styl, to podobają mi się małe ekscentryczne detale świadczące o naszym indywidualizmie – to głos, którym przemawia nasze prawdziwe „ja”. Właśnie one zdaja się mówić: „Oto jak wygląda moja dusza.” ‘’ – Pisze Rachel Roy – światowej sławy projektantka mody w książce „Zaprojektuj swój styl”. I to jest cały sekret stylu. Kobieta stylowa ubiera się minimalistycznie, ale zawsze nosi biżuterię w stylu etno. Albo – jej styl to paryski szyk z odrobiną skandynawskiego luzu. Albo – najczęściej nosi dżinsy, do tego wysokiej jakości koszule, a usta maluje czerwoną szminką. Wiecie o co mi chodzi? To taki rodzaj świadomego wyboru tego, co nas określa i jak chcemy być postrzegane i umiejętność mówienia nie temu, co nie w naszym…stylu. To wymaga dojrzałości, inteligencji i …charakteru. „Styl to fascynujący sposób zestrojenia się z tym, kim jesteśmy, zrozumienia kim jesteśmy, bycia kreatywnym i wyrażania własnego ja” – pisze kultowa blogerka modowa Garance Doré w swojej książce „Love, Style, Life” i trudno się z nią nie zgodzić.

Powinniśmy dostrzegać i pieścić szczegóły – Vladimir Nabokov
To, co określa styl kobiety to właśnie szczegóły. Moja teściowa znana jest ze słabości do biżuterii. Nie ma czegoś takiego, jak za dużo pierścionków i naszyjników – twierdzi. Moja mama zawsze malowała usta czerwoną szminką. W czasach PRL-u, gdy kosmetyki były luksusem, to dawało jej poczucie bycia stylową i kobiecą. Audrey Hepburn kojarzy się z balerinami i rozkloszowanymi spódnicami, a Garance Doré z oversizowymi płaszczami i białymi dżinsami. Ja czuję się ubrana najbardziej stylowo, kiedy do klasycznej garderoby dorzucam charakterystyczny dodatek. Duże kolczyki, chusta w ludowe wzory, kolorowe szpilki. Nasze natręctwa, drobne dziwactwa, modowe manie prześladowcze (ile można mieć białych t-shirtów i ludowych chust???!) są naszymi największymi sojusznikami. To w nich zakopane są te szczegóły, które po dopieszczeniu staną się wyznacznikiem naszego niepowtarzalnego stylu.
Kupuj mniej, wybieraj mądrzej – Vivienne Westwood
10 lat temu zafundowałam sobie nową szafę. Postanowiłam przy okazji zrobić porządki w ubraniach. Już wtedy zaczynała się moda na minimalizm i książki w stylu Marie Kondo. Wyrzuciłam więc wszystkie swoje ciuchy (tak, wszystkie!) na środek pokoju i już to okazało się szokiem. Po co mi tyle ubrań? W końcu zadałam sobie to pytanie. Kolory i wzory kompletnie do siebie nie pasujące, pamiątki po zmianach wagi i nastrojów. Okazało się, że tu też rządziła zasada pareto – tak naprawdę dobrze się czułam i w 20%. Wtedy postanowiłam oddać większość rzeczy i zostawić tylko te, które lubię i do mnie pasują. Co to ma do stylu? Bardzo dużo! Ta decyzja sprawiła, że musiałam określić co jest moje, a co już nie. Zdałam sobie sprawę, że lubię rzeczy klasyczne, ale nowoczesne, że są kolory, w których wyglądam gorzej i lepiej i naprawdę ma dla mnie znaczenie z jakiego materiału uszyta jest sukienka czy spodnie. Dziś dodatkowo mocno wpływa na mnie trend eko i minimalizm. Rozumiem je jako potrzebę zadbania o Ziemię i jej zasoby. Dlatego kupuję mniej, z większą rozwagą i częściej zastanawiam się, czy firma dba o swoich pracowników, skąd bierze materiały i gdzie je szyje.
Najlepszy kolor na świecie to taki, który dobrze na tobie wygląda – Coco Chanel
Kolor ma znaczenie! To pierwsza rzecz, jaką dostrzegają kobiety. Może zmienić nasz nastrój, ale też diametralnie odmienić nasz wygląd. Między 30-tym i 40-tym rokiem życia nosiłam głównie czerń. To wynikało z żałoby, jaką długo nosiłam, ale też z nastawienia do świata. Lubiłam być smutna i zdystansowana (a może tak było wygodniej??). Dziś lubię szarości, beże, biel, błękity. To kolorystyczna baza moich ubrań….. przez większość miesięcy. Wyjątkiem jest wiosna i lato. Wtedy chętniej sięgam po żółcie, czerwienie i róże. Po latach eksperymentów wiem, że lepiej wyglądam w jasnych i chłodnych kolorach. W moim przypadku sprawdzają się ostrzeżenia stylistów przed ciemnymi kolorami „w pewnym wieku”. Czerń, grafitowy, ciemny brąz i ciemny granat – wyglądam w nich dobrze tylko wtedy, gdy jestem wypoczęta i trochę opalona. Czy wiem, jaki kolor jest teraz na topie? Oczywiście, że wiem (nawet napisałam o tym tutaj). Moda wpływa na mnie, jak na każdą z nas. Ale teraz wybieram bardziej świadomie i równie świadomie z niektórych trendów rezygnuję :-)
Przyjemnych stylowych odkryć!

Podziel się!
0 Komentarzy9 Minuty
Dojrzała kobieta na Instagramie
7 lipca 2019

Instagram budzi skrajne emocje. Stereotypowo uważa się, że jest raczej dla młodych i narcyzów. Co więc na Instagramie robi dojrzała kobieta i czego może się tu spodziewać?
Na Instagram trafiłam przez przypadek (chyba, że założymy, że nic nie dzieje się bez przyczyny). Konto założyła mi przyjaciółka (młodsza oczywiście). Niewiele z tej rzeczywistości rozumiałam. Hashstagi, geotagi, instastory?? Nie miałam o tym pojęcia. Ale nie to było najważniejsze. Długo nie mogłam rozgryźć zasad, jakie panują na Instagramie. Popełniłam wiele błędów, ale też szybko się uczyłam. Przede wszystkim jednak odpowiedziałam sobie na pytanie, co w Instagramie lubię, a czego niekoniecznie. I po co mi, dojrzałej kobiecie, jest potrzebna obecność w tym serwisie społecznościowym.
Instagram – za co go lubię
Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to społeczność ciekawych ludzi pełnych pasji i empatii.
Na Instagramie panuje niepisana umowa, że dajesz innym dobrą energię i pozytywny feedback. Nie spotkałam się tam z hejtem, krytyką, negatywnymi uwagami. Jeśli komuś się nie podoba twoje konto i twórczość, po prostu cię nie obserwuje lub nie zostawia polubień. Oczywiście słyszałam o fali hejtu w stosunku do niektórych blogerów czy celebrytów, ale instagramowa codzienność jest raczej przyjazna. Szczególnie w grupie kobiet 40+. Dzielą się przepisami, pomysłami na dekoracje domu, zdjęciami z podróży i naprawdę mocno się wspierają. W tej grupie nie ma też takiego ciśnienia na idealnie piękne zdjęcia. Ważny jest przekaz, energia i pomysł. Ich konta są nie tylko ciekawe i często ładne, ale także pełne inspirujących przemyśleń i doświadczeń. Okazuje się, że poprzez podobną historię i czasy, w których najpierw dorastałyśmy, a potem stawałyśmy się dojrzałymi kobietami, mamy wiele wspólnego i podobnie patrzymy na świat.
To, co cenię w Instagramie to także INSPIRACJE.
Takiej ilości ciekawych informacji, pomysłów na dania, dekoracje czy ciekawe miejsca do zwiedzenia nie ma chyba nigdzie indziej. Można obserwować konta światowych marek czy blogerek, ale także kobiet takich jak my, które dzielą się swoją pasją. Jeśli interesujesz się modą lub urodą – Instagram jest dla Ciebie stworzony. Te branże są tam najbardziej aktywne. Wiele marek prowadzi konta, które wyglądają jak blogi life-stylowe. Z nastrojowymi zdjęciami, w których kosmetyki czy ubrania są jednym z elementów pięknych kadrów. Ale jest także mnóstwo kont dla osób, które interesują się książkami, malarstwem, rędkodziełem, rozwojem osobistym i wiele innych. Każdy znajdzie tu coś dla siebie!
Instagram to informacje, informacje i jeszcze raz informacje.
Jedziesz do nowego miejsca? Wyszukujesz je na Instagramie – poprzez geotagi lub hashtagi wyławiasz najlepsze punkty widokowe, hotele, restauracje. Możesz też wrzucić pytanie do swojej społeczności. Jest prawie pewne, że będzie wśród niej ktoś, kto chętnie pomoże lub coś zarekomenduje. Ja dzięki takiej znajomości zwiedziłam najpiękniejsze miejsca Florencji (artykuł znajdziesz tu: Florencja – najpiękniejsze miejsca). Przewodniki oferowały zbyt dużą liczbę informacji, a koleżanka z Instagrama poleciła nie tylko gdzie pójść, ale także z jakiego miejsca i o której godzinie, zrobię najpiękniejsze zdjęcia!
Instagram to też możliwość kreacji, wypowiedzenia w twórczy sposób, tego jak widzimy i przeżywamy świat.
Możesz malować obrazy, układać bukiety, pisać książki. Możesz także tworzyć w unikalny sposób swoje konto na Instagramie. To rodzaj galerii, w której prezentujesz swoją estetyczną wrażliwość i widzenie świata. Dziś niemal każdy telefon potrafi robić ładne zdjęcia, ma wbudowane ciekawe filtry i funkcje, które umożliwiają uzyskanie niesamowitych wizualnych efektów. Ogranicza cię tylko wyobraźnia!

Ale… No właśnie, jest kilka pułapek. Instagram to wielki biznes. I jak każdy biznes ma za zadanie przytrzymać przy swoim produkcie jak najdłużej i jak najsilniej. Działy marketingu wydają ogromne pieniądze, by opracować taki system, układ, a nawet kolor serduszek, by uzależnić nas od ciągłego przewijania, przeglądania i sprawdzania, ile polubień uzyskało dane zdjęcie. Dla wielu osób to ciągły emocjonalny rollercoaster. Gdy komentarzy i serduszek jest dużo, emocje szybują w górę jak górska kolejka i jak górska kolejka zaraz potem gwałtownie spadają w dół. W takich chwilach niektórzy użytkownicy Instagrama myślą – po co mi to, skasuję to konto. A potem znowu fala serduszek i znowu przypływ endorfin. To nie znaczy, że Instagram jest zły. To tym bardziej nie znaczy, że osoby mające konta na tym portalu nie powinny z niego korzystać. Dla mnie jest to nauka uważności i świadomego zarządzania zarówno treściami na Instagramie jak i swoimi emocjami.
Instagram – na co trzeba uważać
Przede wszystkim na swoje emocje.
Ilość śledzących konto, serduszek i komentarzy zależy od wielu czynników. Od pory roku, godziny wrzucenia posta, branży (lub tematyki), hashstagów, zdjęcia i wielu innych czynników (słynne algorytmy!), o których czasem wiedzą tylko twórcy Instagrama. Do tego te zasady ciągle się zmieniają! Nie jest tajemnicą, że posty są bardziej popularne, gdy na zdjęciu jest zbliżenie twarzy, a mniej, gdy wrzucamy książkę albo krajobraz. Wiem o tym, ale to moje konto, tworzę je w zgodzie ze sobą. Popularność nie jest dla mnie najważniejsza (choć oczywiście jest bardzo miła). Czasem chcę podzielić się sobą, a czasem tym co widzę i co mnie inspiruje. Sprawdzam też na bieżąco jak się czuję z tym, czym się dzielę. Czy to nie przekracza jakiś moich granic. Dla każdej osoby ta granica jest inna. To może być pokazywanie dzieci, domu, a nawet siebie. Każdy musi sam sprawdzić, co dla niego jest dopuszczalne, a co nie. Już przy założeniu konta można wybrać, jak bardzo chce się chronić swoją prywatność. Jeśli wybierzemy tzw. konto prywatne, będą miały do niego dostęp tylko osoby, którym na to zezwolimy. Ale to ma też drugą stronę medalu – osoby z zewnątrz nie mogą zobaczyć naszej galerii i mamy mniejszą szansę na szeroką publiczność.
Na porównywanie się.
To bardzo ważne – trzeba pamiętać, że to jest rodzaj kreacji. Nie znaczy to, że twórcy nie są autentyczni, ale nie pokazują wszystkiego, ani siebie w każdym stanie. Instagram to nie oni ani ich życie, tylko pewien aspekt (najczęściej ten ładniejszy) ich rzeczywistości. Może być najprawdziwszy, ale nie jedyny. Wszyscy bywamy zmęczeni, smutni i jest wiele dni, gdy wyglądamy jak zombie – bo projekt, bo choroba, bo stres i niedoczas. Nasze domy to nie wystawa w sklepie meblowym, a związki nie przypominają sielanki. Ale dzielimy się najczęściej tym co ładne, atrakcyjne i pozytywne. Myślę, że jesteśmy na tyle dojrzałe, żeby o tym wiedzieć i nie porównywać ani siebie ani swoich żyć i domów do tego, co widzimy na instagramowych zdjęciach. Chodzi o relaks, inspirację, przyjemny, a czasem wartościowy czas spędzony na Instagramie. Ja, jeżeli czegoś zazdroszczę, to umiejętności robienia pięknych zdjęć! No i użycia fajnych filtrów, które na Instagramie stosują nawet młode dziewczyny.
Instagram – dziwne konta.
To temat tabu i jednocześnie plaga. Kiedy zakładałam konto na Instagramie, wiedziałam jedno – chcę tworzyć społeczność kobiet dojrzałych, które wzajemnie będą się inspirować i dzielić się z nimi tym, w jaki sposób widzę świat. Nie szukałam flirtu, związku ani męskich znajomości. Nie wysyłałam też takich sygnałów. A jednak masowo (tak, niestety) zaczęli obserwować mnie panowie z różnych stron świata (jakimś dziwnym trafem, większość to „lekarze” albo „architekci” ;-) ). Kiedy wejdzie się na konta nawet znanych blogerek, widać jak wielu jest takich obserwujących. Czasem to tak zwane boty (programy, które mają za zadanie masowe obserwowanie kont), czasem realni panowie szukający w Internecie przygody (z różnymi, nie zawsze uczciwymi intencjami). Ponieważ zależy mi na społeczności kobiet, systematycznie blokuję (na szczęście jest taka funkcja!) takich obserwujących. Wolę mieć mniejszą społeczność, ale autentyczną i taką, która mnie inspiruje i dla której ja jestem inspiracją.
Na spędzany tam czas. To miejsce naprawdę wciąga i potrafi uzależnić. Czasem łapię się na tym, że wchodzę na chwilę i nie wiem kiedy mija godzina (albo dwie..). A życie jest tu i teraz, w moim domu, z mężem, zwierzętami, przyjaciółmi. Jeśli przesadzę z mediami społecznościowymi, zawsze czuję spadek energii i emocji. Najlepszą odtrutką jest detoks i proste, fizyczne czynności. Praca w ogródku, układanie w szafach, gotowanie. To mnie bardzo uziemia i przywraca poczucie realności. Zresztą mam wrażenie, że nasze pokolenie jest mniej podatne na uzależnienie od wirtualnego świata. Mamy zakodowaną potrzebę kontaktów z żywym człowiekiem, zwierzętami, naturą. To jest dla nas realne życie i w łatwy sposób do tego wracamy. Kiedy obserwuję dzieci i nastolatki widzę dużo większy problem. Ale to już temat na inną opowieść..
Instagram – czego mnie nauczył
Na Instagramie jest trochę jak w życiu. Przyciągasz ludzi o podobnej wrażliwości i poglądach. Jeśli jesteś dla nich miła i wspierająca, dostajesz w zamian to samo. I jak w życiu zdarzają się osoby, z którymi ci nie po drodze. Ale na szczęście są dwie cudowne funkcje – blokuj i unfollow (nie obserwuj) i warto z nich korzystać.
Instagram, jak wszystko wokół jest rodzajem energii, wymiany. Zdałam sobie sprawę, że tylko ja jestem odpowiedzialna za to, jaką energię wysyłam i jaką do siebie dopuszczam. Pokazuje mi też, gdzie są moje granice dzielenia się swoim światem i sobą. Ale też daje możliwość odważnego zaprezentowania swoich myśli i odczuć.
Dla mnie, kobiety „w pewnym wieku” Instagram stał się także szkołą odwagi. Pokazania siebie i kawałka swojego świata. Okazuje się, że jestem bardziej otwarta i odważniejsza, niż myślałam. Ale jednocześnie nie tak otwarta i przebojowa, jak czasami bym chciała.
Dzięki Instagramowi stałam się także bardziej tolerancyjna i mniej oceniająca.
Kiedy słyszę głosy krytyczne w stosunku do kont prezentujących same selfie albo osób używających mocnych filtrów, myślę sobie – dlaczego nie? O co chodzi? Znam takie osoby i bardzo je lubię. Dla mnie ważne jest to, jakie treści publikują, co mają do powiedzenia, jak traktują siebie i innych! Co komu do tego, jakich ktoś używa filtrów albo jakie zdjęcia prezentuje, dopóki nie robi innym krzywdy (i nie łamie regulaminu Instagrama). Nikt nikogo nie zmusza do obserwowania kont, których nie lubi. Skąd więc ta potrzeba krytyki i wyśmiewania? I kto tu powinien się wstydzić? Twórcy czy krytykujący, którzy hejtując innych próbują się wypromować w Internecie?
No i na koniec – publikując swoje zdjęcia na Instagramie przerobiłam wiele swoich kompleksów i lęków. Bo nos, bo waga nie ta, bo co ludzie powiedzą. Nauczyłam się patrzeć na siebie i innych życzliwszym okiem. Ok, to też kwestia wieku, ale Instagram to pogłębił. Już się tak siebie nie czepiam, nie oceniam tak surowo. Patrzę na niektóre zdjęcia i myślę – fajna kobieta, jak dobrze, że ją poznałam!
To co? Zajrzycie na Instagram?

Podziel się!
9 Komentarzy16 Minuty
NEWSLETTER
Potrzebujesz inspiracji? Zamów newsletter.
Dziękuję!
Zajrzyj do swojej skrzynki pocztowej, aby potwierdzić zapis.