Magiczny weekend w Krakowie
30 stycznia 2019
Dla fanów zagranicznych podróży pisałam już o Maroku, które skradło moje serce, oraz miejscach na Teneryfie, gdzie można znaleźć spokój i inspirację. Ale przecież nawet krótki wypad na weekend potrafi zdziałać cuda i dostarczyć niezapomnianych wrażeń. Dlatego dziś…
Jakie miejsca odwiedzić w Krakowie w weekend?
Chętnie podzielę się z Wami swoją wiedzą. Do Krakowa jeżdżę bardzo często i o każdej porze roku. Lubię klimat tego miasta i fakt, że jest tak inne od biznesowej stolicy. Artystyczny, z duszą i niespieszny – taki jest Kraków. Często jeżdżę tam na warsztaty malowania lub żeby spotkać się z przyjaciółmi. Teraz, zimą, Kraków jest szczególnie piękny. Nocą miasto iskrzy światełkami, w dzień odkrywa swoje najskrytsze tajemnice. Zapraszam Was do wspólnego spaceru po moich ulubionych miejscach.
Klimatyczny i kultowy krakowski Kazimierz
Wydaje się, że to osobne miasto, z innej epoki, a nawet innego kraju. Centrum żydowskiej kultury i artystycznej bohemy, miejscami surowe, miejscami barwne, nikogo nie zostawia obojętnym.
Autentyczne, przedwojenne szyldy sklepów, klimatyczne galerie i księgarnie, artystyczne murale – to wszystko tworzy specyficzny klimat tej dzielnicy
To miejsce kontrastów. Piękne, odrestaurowane kamienice i luksusowe hotele sąsiadują ze starymi, podupadającymi domami i zaniedbanymi uliczkami. Klimat tworzą stare żydowskie cmentarze i synagogi (na ulicy Miodowej, Warszauera, Jakuba, Józefa i Szerokiej z aż trzema żydowskimi świątyniami). Znajdziecie tam mnóstwo restauracji serwujących dania kuchni żydowskiej, starych pracowni rzemieślniczych, galerii sztuki, księgarni i antykwariatów. Moje ulubione miejsca w tej dzielnicy to: kameralna, nastrojowa galeria LueLue z grafikami, zdjęciami i kartkami na Miodowej 22. Niedaleko, na Szerokiej 16, w budynku dawnej synagogi mieści się klimatyczna księgarnia wydawnictwa Austeriabooks. I tuż obok restauracja Hamsa Restobar (wejście od Miodowej lub Szerokiej) z najlepszym humusem, jaki w życiu jadłam, pięknym wnętrzem i cudowną obsługą w koszulkach z napisem: „make humus not war”.
Rynek Główny – wpisany na listę UNESCO jako jeden z pierwszych obiektów na świecie
Warto przejść się uliczkami Starego Miasta poza sezonem, gdy nie ma tu tłumów turystów. Wszędzie jest blisko, więc 20 minut spaceru wystarczy, żeby poczuć klimat tego miejsca. Tutaj nie będę oryginalna – uwielbiam Sukiennice, Ratusz, kościół Mariacki i centralne miejsce placu z kramami kwiaciarek, straganami, kawiarenkami, dorożkami i gołębiami.
Wawel – serce Krakowa i tajemnicze miejsce mocy
Tutaj znajdują się najważniejsze zabytki: Zamek Królewski i Katedra Wawelska (największa polska świątynia). Miejsce koronacji i pochówku naszych królów, a dziś szczególnie zasłużonych Polaków. Jeśli mam czas, to wspinam się po licznych schodach na Wieżę Zygmuntowską, by dotknąć słynny dzwon Zygmunta, który ma podobno moc spełniania marzeń ;-). Trudno też nie wspomnieć o słynnym wawelskim czakramie. Łatwo go znajdziecie. Po wejściu na dziedziniec, po lewej stronie zobaczycie grupkę osób, przylegających do ściany. Ci, którzy wierzą w tę legendę, w ten sposób czerpią energię czakramu.
Zdaniem wielu ezoteryków Wzgórze Wawelskie jest miejscem magicznym. Mimo, że ta teza jest kontrowersyjna, ja też wierzę, że promieniuje jakąś niezwykłą mocą.
Wawel położony jest na malowniczym wzgórzu, otoczony murami obronnymi. Przyciąga turystów z całego świata i z pewnością jest najsłynniejszym polskim zabytkiem. Jest wyjątkowe nie tylko ze względu na wartość historyczną, ale także kosmopolityczną atmosferę. Zachwyceni naszymi narodowymi skarbami obcokrajowcy, ludzie wierzący i artyści. Tu łatwo można nawiązać nowe znajomości, a czasem nawet przyjaźnie. Podczas ostatniego spaceru poznałam tam cudowną parę z Francji. Malarka, dumna ze swojego wieku i siwych włosów wraz synem, podziwiali Kraków za jego piękno i duchową atmosferę.
Kraków nocą – feeria świateł i klimatyczne kawiarenki
Mróz i śnieg jeszcze dodają uroku temu miejscu. Muszę przyznać, że naprawdę jestem pod wrażeniem świetlnych dekoracji w Krakowie. Szczególnie Rynek Główny wygląda jak z baśni disneya. Po spacerze, można ogrzać się w którejś z restauracji lub kawiarni. Razem z przyjaciółką wybrałyśmy jednomyślnie pijalnię czekolady…No i na koniec wystawę obrazów w klimatycznej kawiarnio-galerii na Konfederackiej 4.
Podczas wernisażu, jedna z koleżanek zrobiła mi zdjęcie z Magdą Trebert – cudowną przyjaciółką i autorką większości zdjęć na blogu
Podziel się!
0 Komentarzy6 Minuty
5 książek, które uczą kreatywnie żyć
24 stycznia 2019
INSPIRACJA NA DZIŚ
Jeżeli chcecie w swoim życiu więcej magii i kreatywności, mam dla Was listę baaardzo przyjemnych i rozwijających książek.
5 inspirujących książek, które rozwijają kreatywność i twórczą odwagę
1. „Droga Artysty” – Julia Cameron. Światowy bestseller, który milionom ludzi pomógł przełamać twórcze blokady
Uwielbiam tę książkę i czytałam ją wiele razy. Wracam do niej szczególnie wtedy, gdy brakuje mi nowych pomysłów lub moje życie (nie tylko twórcze) utyka w martwym punkcie. Jest pełna historii o ciekawych ludziach i zabawnych zdarzeniach, zawiera mnóstwo przykładów twórczych blokad i sposobów ich pokonywania. Można ją potraktować jak kurs kreatywności, ponieważ podzielona jest na 12 tygodni, podczas których wykonuje się konkretne ćwiczenia. Nie zniechęcajcie się! To same przyjemności – jak pójście na kreatywną randkę lub narysowanie karykatury wewnętrznego krytyka! Jeśli nie czytałyście – prawie Wam zazdroszczę tego pierwszego razu! Pamietam, jak piorunujące wrażenie zrobiła na mnie ta książka, gdy sięgnęłam po nią kilka lat temu.
2. „Z wielką odwagą” – Brené Brown, autorki słynnych „Darów niedoskonałości”
Kreatywność wymaga wrażliwości i odwagi. Odwagi pokazania siebie, wystawienia się na krytykę, pokonania własnych lęków. Autorka pisze o tym jak poczucie wstydu i perfekcjonizm sabotują nasze twórcze życie. Polecam szczególnie tym z Was, które zastanawiają się, czy przedstawić swoje dzieło światu. To może być blog (zbieżność faktów przypadkowa ;-)), wiersz, obraz, nowe danie lub pomysł na udekorowanie domu. Te wszystkie mniejsze i większe rzeczy, którymi wstydzimy się podzielić z innymi. Z rozmów z kobietami wiem, ze są dwa główne powody takiej blokady. Pierwszy to brak wiary w siebie. Nie wierzymy, że to co zrobiłyśmy jest wystarczająco dobre, a drugi to strach przed krytyką (o sposobach na wewnętrznego krytyka przeczytacie w jak sobie radzić z wewnętrznym krytykiem) Oczami wyobraźni widzimy (a uszami słyszymy) krytyczną szefową, wymagającego nauczyciela lub rodzica, złośliwą koleżankę (lista nie ma końca). Te głosy są tak silne, że często uznajemy je za prawdziwe. Książka „Z wielką odwagą” tłumaczy, jak pomimo tych głosów zachować w sobie wrażliwość i siłę. Jako bonus polecam Wam przemówienie Brené Brown na TED-ex o tym, dlaczego krytyk się nie liczy! Jest genialne (znajdziecie na YouTube). Wstyd, porównywanie się i perfekcjonizm to wrogowie naszych talentów i marzeń. Nie da się ich jednak zupełnie wyeliminować. Ta lektura pomaga te demony oswoić.
3. „Wielka Magia” – Elizabeth Gilbert, autorki superbestsellera „Jedz, módl się i kochaj”
Zabieram ją na każde wakacje. Czytałam wiele razy i zawsze coś nowego odkrywam. Tak naprawdę to zbiór opowiadań, w które wplecione są przemyślenia autorki na temat kreatywności. Bardzo osobiste, autentyczne i motywujące. Niemal każde zdanie zasługuje na przytoczenie. Więc wybrałam na chybił trafił (zdając się na los lub przeznaczenie..): „Kiedy umiera odwaga, wraz z nią ginie kreatywność. Wszyscy wiemy, że strach jest odludnym cmentarzyskiem, na które udają się nasze marzenia i wysychają w palącym słońcu.” A Elizabeth Gilbert, jak mało kto, jest dla mnie w tej dziedzinie autorytetem. I nie tylko dla mnie, bo jej przemówienie na TED-ex „Twój nieuchwytny geniusz twórczy” bije rekordy oglądalności i ma juz prawie 17 milionów odsłon!
4. „Patrząc” – Józef Czapski. Książka niezwykłego twórcy – pisarza, malarza i wielkiego patrioty
To powinna być lektura obowiązkowa na lekcjach plastyki. Uczy miłości do sztuki, malarstwa i piękna. Rzadko się zdarza, żeby utalentowany pisarz był jednocześnie malarzem. Można ją czytać na dwa sposoby. Jako zbiór esejów o malarstwie i malarzach (w większości znajomych Czapskiego) lub jako pamiętnik człowieka i artysty, który zmagał się ze swoją wrażliwością, krytyką najbliższego środowiska i potrzebą tworzenia, która zawsze wygrywała. Dzięki tej książce odważyłam się malować. W jednym z esejów Czapski wspomina, jak przyszli kiedyś do niego znajomi (już uznani) malarze. Popatrzyli na obraz, z którego był wyjątkowo dumny i powiedzieli, że to jest dowód, że jednak nie każdy może zostać artystą! Pomimo tego Czapski malował, bo inaczej nie potrafił, bo tak się wyrażał, bo to sprawiało, że obcował z czymś pięknym i szlachetnym.
5. „Creative Revolution” – Flora Bowley, która łączy malowanie intuicyjne z jogą i duchowością
Książka niestety nie ma polskiego tłumaczenia (kupiłam ją na Amazonie), ale angielski jest dość prosty i nie wymaga dużego zaawansowania. Przede wszystkim są tam piękne zdjęcia obrazów artystki oraz ćwiczenia, jak rozwinąć własną intuicję twórczą i odwagę do wyrażania się. Podtytuł tej książki w wolnym tłumaczeniu brzmi: „osobisty rozwój poprzez odważne, intuicyjne malowanie”. W Internecie możecie zobaczyć filmiki, które pokazują jak malarka tworzy. Na ogromnych formatach maluje rękami, pryska na obrazy wodą, zamalowuje je i tworzy od nowa. Uwielbiam na to patrzeć. To pokazuje, że twórczy proces jest dziki, intuicyjny i zaskakujący. Jednocześnie książka zawiera też konkretne techniczne wskazówki, co zrobić, żeby obrazy, które powstają tą techniką były ciekawe i atrakcyjne.
Pięknych, kreatywnych chwil Wam życzę!
„Kreatywność to inteligencja, która się bawi”- Albert Einstein
Podziel się!
2 Komentarze7 Minuty
Bezglutenowe naleśniki z jabłkami duszonymi z imbirem i cynamonem
22 stycznia 2019
Bezglutenowe naleśniki z białej mąki gryczanej z dodatkiem jabłek duszonych z imbirem i cynamonem
Mąka pszenna mi nie służy, więc długo szukałam alternatywy do naleśników. Próbowałam różnych, jednak najczęściej używam gryczanej białej (ciemna mąka jest zdrowsza, ale niestety do naleśników się nie nadaje). Przepis jest bardzo prosty, wystarczy tylko pamiętać, żeby użyć patelni do naleśników (to naprawdę ułatwia cały proces) i smażyć tak, by były cienkie, w przeciwnym razie ciasto może być trochę surowe.
Prosty przepis na bezglutenowe naleśniki z białej mąki gryczanej
Składniki potrzebne do około 6-8 naleśników
- 2 szklanki (duże, typu Ikea) mąki gryczanej białej
- 2 i pół szklanki wody (lub mleka, jeśli ktoś woli)
- 1 jajko (czasami, jak nie mam, to nie dodaję i wychodzą, więc to też propozycja dla wegan)
- 1-2 łyżek oleju (ja używam z winogron, bo nie ma zapachu i nadaje się do smażenia)
- odrobina soli, jeśli używacie
Jak to robię:
Jeśli często robicie naleśniki, to możecie ominąć ten fragment. Jeśli nie, to zapewniam Was, że to naprawdę proste. Mieszamy wszystkie składniki – ja używam do tego zwykłego ręcznego miksera. Oliwę dodaję na końcu. Masa powinna być płynna, ale niezbyt wodnista. Przykrywam bawełnianą ściereczką i odstawiam na 15 minut, żeby znikły bąbelki. Jeśli bardzo się spieszycie, to omińcie ten etap. Patelnię (najlepiej specjalną do naleśników) trzeba naprawdę mocno rozgrzać. Przed smażeniem pierwszego naleśnika nalewam odrobinę tłuszczu i ten pierwszy jest dość nieudany. Ale za to potem nie muszę juz w ogóle natłuszczać patelni. Nalewam taką średnią chochelkę ciasta, rozprowadzam po patelni, żeby rozlało się po całej powierzchni i smażę po około 2 minuty na każdą stronę.
Ale tym, co nadaje bezglutenowym naleśnikom specjalnego charakteru i podbija smak są zdrowe, domowe konfitury z jabłek duszonych z imbirem i cynamonem!
Domowa konfitura z jabłek duszonych z imbirem i cynamonem (bez cukru!)
Zrobienie jej to żadna filozofia. Potrzebujecie jabłek takich samych, jak na szarlotkę, np. szarą renetę. Wystarczy obrać kilka jabłek (do małego słoiczka 4-5 sztuk), dodać posiekany imbir i trochę cynamonu. Całość zalewamy odrobiną wody i dusimy na średnim ogniu. Jabłka po kilku minutach zaczynają mięknąć, więc efekt jest dość szybki, a zapach „szarlotki” unosi się w całym domu! Unikam cukru, więc go nie dodaję – cynamon jest wystarczająco sodki. Jeśli konfitura jest zbyt kwaśna, to dodaję trochę suszonej żurawiny lub kilka dodatkowych jabłek zapiekam w piekarniku i mieszam z duszonymi (te upieczone są o wiele słodsze). I to wszystko. Proste – prawda? Efekt jest pyszny, zdrowy, a dom, w którym robi się naleśniki jest moim zdaniem bardziej domem :-)
To zresztą jeden z moich ukochanych przepisów, gdyż bardzo długo zastanawiałam się, jak schudnąć po 40 i czy właściwie w ogóle warto być na diecie. Po dłuższych przemyśleniach uznałam, że dobre samopoczucie jest tak samo ważne, jak utrzymywanie zdrowych zasad żywienia. Dlatego nie warto się katować, trzeba sobie pozwalać na drobne przyjemności i te naleśniki są dla mnie jedną z nich :)
Podziel się!
0 Komentarzy4 Minuty
NEWSLETTER
Potrzebujesz inspiracji? Zamów newsletter.
Dziękuję!
Zajrzyj do swojej skrzynki pocztowej, aby potwierdzić zapis.